Mecz z Niemcami był nowym wydaniem mitu o Wembley i wprowadził naród w stan euforii. Bitwa ze Szkocją rozgrzała kibiców i doprowadziła do rodzinnych konfliktów, bo żaden kibic nie oddał pozostałym członkom rodziny telewizyjnego pilota, co w ostatnich czasach wcale nie było wyjątkiem. Krótko mówiąc dwa ostatnie występy polskiej reprezentacji dostarczyły nam tylu wrażeń, co całe Euro 2012 w jej wydaniu razem wzięte.
W piłce, jak w każdej dziedzinie życia, nie sposób jednak uciec od gdybania. No właśnie, zastanawialiście się, co by było gdyby? Gdyby na czele PZPN nie stanął Grzegorz Lato, piłkarz wybitny, ale prezes koszmarny, a Zbigniew Boniek, który miał przecież taką szansę? I gdyby dzięki temu schedę po Leo Beenhakkerze przejął nie Franciszek Smuda, którego to zadanie przerosło, a od razu Adam Nawałka , wymieniany wszak w gronie kandydatów, ale w oczach Laty mający tę skazę, że współpracował z Holendrem w czasie mistrzostw 2008?
Alternatywna rzeczywistość mogła wyglądać całkiem inaczej. I zapewne lepiej. Bo właśnie w ostatnich dwóch meczach biało-czerwoni pokazali to wszystko, czego dwa lata temu im brakowało. Walkę do upadłego, rozwiązania taktyczne, trafione zmiany i sporo szczęścia, któremu jednak trzeba przecież dać szansę.
No cóż, mądry Polak po szkodzie. Ważne, by z tych szkód wyciągnąć wnioski, a na razie wszystko wskazuje, że tak się właśnie stało.