Zdzisław Kręcina. Człowiek instytucja. W rankingach rozpoznawal-ności plasowałby się w ścisłej czołówce. W dodatku ma i kanclerską głowę, i takąż wątrobę, którym towarzyszą lekkość dowcipu i nieograniczona towarzyskość. A to mieszanka piorunująca.
Od Chicago po Wodzisław na papieża tylko Zdzisław. Pamiętacie tego mema? Jeśli śmiał się z niego także Zbigniew Boniek, to od minionego wtorku do śmiechu już z pewnością mu nie jest. Bo prezes PZPN dostał lekcję, jakiej się nie spodziewał – z kretesem przegrał wszystkie (!) głosowania na Nadzwyczajnym Zgromadzeniu Delegatów, a w triumfującym ruchu oporu co najmniej drugie skrzypce odgrywał nie kto inny, a właśnie Kręcina.
W sojuszu z Maciejem Wandzlem, współwłaścicielem Legii i szefem Spółki Ekstraklasa, któremu udało się dokonać wielkiej sztuki i zjednoczyć wszystkie ligowe „szable”, stanowili duet nie do pokonania. Co więcej, Kręcina ma wszelkie – także te wspomniane na wstępie – predyspozycje, by uczynić wyłomy w ostatnim murze Bońka, jaki stanowili na obradach regionalni baronowie. Tym bardziej że lojalność wielu z nich po prostu ma swoją cenę, a akurat imć Zdzisław na wszelakich negocjacjach spędził w życiu więcej godzin niż na pochrapywaniu w samolotach.
Pozycja Bońka stała się zresztą słabsza także dzięki niemu samemu. Urażony w swojej dumie kontratakował brutalnymi wślizgami. Wandzlowi sugerował amatorszczyznę, przypominając kartkową wpadkę Legii z Celtikiem, a Kręcinie niechlubne pożegnanie z PZPN po aferze taśmowej (nagranie sugerowało korupcję związaną z budową nowej siedziby związku). A takich zagrań piłkarskie środowisko nie lubi, w końcu gros delegatów nie urodziło się wczoraj i w przeciwieństwie do Bońka nie spadło na związek z włoskiego nieba, a wyszło z ziemi, tej ziemi, po której biegali skorumpowani do cna piłkarze, trenowani przez skorumpowanych trenerów i opłacani przez skorumpowanych prezesów.
Gdy Zdzisław Kręcina oddawał posadę dyrektora sportowego Piasta Gliwice, zastanawiano się nad przyczynami tego kroku. Wkrótce jednak ruszył w wyczerpujące tournée po regionie, dając sygnał, że jest gotowy, by przejąć gabinet po Rudolfie Bugdole, odwiecznym, ale odchodzącym na emeryturę baronie śląskim. Wtorkowe wydarzenia każą się wszak zastanowić, czy góral z Koszarawy nie zamierza zdobyć znacznie wyższego szczytu. A jeśli tak jest w rzeczywistości, to Bońka może nie obronić nawet francuskie złoto mistrzostw Europy.