Kompletnie nie rozumiem systemu, według którego toczy się walka o tytuł mistrza świata w siatkówce. Rozbudowana do granic absurdu struktura, sprawiająca wrażenie wypełniacza ramówki dla wiadomej stacji telewizyjnej, hurtowa ilość meczów, i ten zadziwiający trzeci etap, w którym grupy będą liczyły po trzy zespoły…
Czy siatkarski świat zamiast eksperymentować na każdej wielkiej imprezie, nie mógłby wziąć przykładu z innych dyscyplin i zastosować najsprawiedliwszy system, a więc wyłaniania z dwóch grup – na „krzyż” – ósemki ćwierćfinalistów?
W żadnej innej dyscyplinie nie kombinuje się tak bardzo, by pomóc gospodarzom (co się zresztą zazwyczaj mści). W efekcie wcale bym się już nie zdziwił, gdyby Polacy, w przypadku niewyjścia z grupy, ot-rzymali do III fazy „dziką kartę”.