To z pewnością jeden z najdziwniejszych pomysłów w polskim futbolu. W miniony weekend piłkarze ekstraklasy i I ligi wyszli na boiska w butach zawiązanych seledynowymi sznurówkami. Miał to być symbol solidarności z tymi, którym prezesi nie płacą w terminie pensji oraz z pokrzywdzonymi przez organy dyscyplinarne. Jednocześnie zawodnicy domagali się możliwości rozwiązania kontraktu po miesięcznym opóźnieniu w wypłatach, umowy o pracę jako podstawy zatrudnienia i swobody w zarządzaniu swoim wizerunkiem.
O słuszności postulatów można dyskutować. Powstaje na przykład – nieco złośliwe – pytanie czy piłkarze zgodziliby się, aby umowy o pracę miały jako podstawę minimalną pensję krajową. Trudno też sobie wyobrazić dowolne rozporządzanie wizerunkiem w kontekście sponsorskich umów zawartych przez ich kluby. W każdym razie organizatorzy akcji,póki co, osiągnęli efekt odwrotny od zamierzonego.
Na trybunach, a także na platformach społecznościo-wych, od piątku trwały bowiem przede wszystkim rozmowy o… kolorystyce. Jak powszechnie wiadomo, mężczyźni, w przeciwieństwie do kobiet, odróżniają tylko kilka podstawowych barw, i akurat seledynowego wśród nich z pewnością nie ma. Nic więc dziwnego, że całą sprawę potraktowano jako kontynuację absurdalnej konferencji Kazmierza Grenia, podczas której najgorętsze dyskusje wywołał kolor jego spodni.